Załoga całego laboratorium zaprzyjaźniła się z Szymkiem... i wzajemnie. Szymon uwielbia cały personel!!! ...ale tylko wtedy, gdy kują paluszka z automatu :) Szymek wchodzi samodzielnie. Sam przekazuje "dychę" za morfologię i zgodę na jej wykonanie. Siada do kucia, a wokół niego zbiegają się wszystkie laborantki i mocno mu dopingują. Do nas kierują BARDZO CIEPŁE SŁOWA ZA KTÓRE DZIĘKUJEMY!!! ...i niejednokrotnie te słowa dodają nam siły, czasami ukrytej łezki ze wzruszenia. Dziękujemy Paniom laborantkom, a zwłaszcza tej Pani, która "tuli słowami Szymona".
w oczekiwaniu na wyniki morfologii-Polanica Zdrój |
22.10.2013 wyjazd na radioterapię, której termin zaplanowano od 24.10.2013-12.11.2013. By rozpocząć naświetlania należy spełnić warunek 75 tys. PLT (płytek krwi) bez tego ani rusz. Niestety Szymon tyle nie posiada. Płytki u Szymka spadały nawet do poziomu 10 tys. Taka tendencja może utrzymywać się nawet do roku, że dziecko będzie wymagało nieustannego toczenia. Po konsultacji lekarzy zdecydowano jednak o rozpoczęciu radioterapii mimo niskich poziomów płytek. Zdecydowano o stałej substytucji Szymka płytkami. Co to znaczy? a no znaczy, że niemal codziennie wtaczano w niego płytki. Każdego wieczoru była wykonywana morfologia, której wyniki decydowały o nocnym toczeniu lub porannym przed wyjazdem na radioterapię.
Przed Szymkiem 14 naświetlań, które można wykonywać tylko w dni robocze co powoduje prawie trzy tygodniowy pobyt w klinice. Naświetlania przeprowadzane są w szpitalu onkologii dla dorosłych przy ul. Hirszfelda we Wrocławiu. Dziecko musi być na czczo! Stąd naświetlania wykonywane były od 08:30. Każdego ranka karetką dojeżdżaliśmy na Hirszwelda.
poranek w karetce...ale frajda,a zwłaszcza gdy Pan włączał sygnały dźwiękowe by rozweselić dzieci:) |
W sali rodzice przebywają wspólnie z dzieckiem. Sala mieści tylko dwoje dzieci i tylko dwoje dzieci może być naświetlanych jednego dnia. Około 08:30 przychodzą lekarze, pielęgniarki i anestezjolog. WSPANIALI LUDZIE! WSPANIAŁA OPIEKA! WYJĄTKOWY PERSONEL! BRAWO!!! Odwiedziny u Was należały do przyjemności!
Gdy nadchodzi czas zostajemy poproszeni na salę naświetlań. Wspólnie z całą załogą medyczną idziemy do sali na przeciwko. Na wejściu są stanowiska z komputerami, gdzie można obserwować dziecko za pośrednictwem kamer podczas naświetlania. Maszyna do naświetlań przypomina statek kosmiczny i jest sterowana pilotem, który Szymek opanował już po kilku wizytach. Dziecko jest znieczulane na kolanach rodzica. Zasypia. Zostaje przeniesione na stół w ogromnej ruchomej maszynie. To co wzbudziło moje przerażenie to to, że dziecko ma przywiązywane rączki i nóżki tak by się nie poruszyło podczas naświetlań. Nie jest to przyjemny widok i można również opuścić salę naświetlań. Po dokładnym ułożeniu dziecka, a pracuje przy tym chyba 5 osób, wszyscy szybko opuszczamy pomieszczenie. Szymek zostaje tam sam. Proces naświetlania trwa może 5 minut. Przy stanowiskach komputerowych może przebywać rodzić. Można podejrzeć naświetlane okolice ciała czy obserwować dziecko w monitorze ( czy śpi). Natychmiast po naświetlaniu wszyscy szybciutko wchodzimy i Panie uwalniają dziecko z zapiętych/zawiązanych taśm by dziecko się nie wybudziło i nie pamiętało. Na łóżku wracamy do sali dla dzieci i tam powoli się wybudzamy, a po pół godzinie już gramy ;)
Po około 2 godzinach wracamy karetką do kliniki... i tak 14 razy. Podczas całego etapu Szymek miał 9 razy toczone PLT (płytki) i 2 razy krew. Poza toczeniami w klinice, nic poważnego się nie działo. Zaobserwowano u Szymka drobnoplamistą wysypkę na plecach, która szybko ustąpiła. Pojawiła się też kilkukrotnie epizody świądu głowy, karku i twarzy-prawdopodobnie po płynie do kąpieli Oilatum (do suchej skóry). Wszystko szybciutko ustąpiło :)
Z naświetleń wracaliśmy pomiędzy 12 a 14 godz. i popołudnie należało do Szymka. Chodziliśmy na spacery. Bawiliśmy się w kąciku zabaw. Klocki, tor samochodowy, resoraki i komputer...było super.
Ważnym aspektem etapu leczenia jest to, że w przypadku braku powikłań podczas naświetlań, weekendy można spędzać w domu! Niestety, pierwszego weekendu nie chcieli nas wypuścić dla dobra całego procesu, ale każdy kolejny weekend był spędzony wspólnie z rodzeństwem :) w domku :) Proces radioterapii będziemy mile wspominać z uwagi, że przebiegł bez powikłań, w otoczeniu wspaniałych ludzi i w miłej atmosferze.
Gdy zbliżał się koniec radioterapii, Szymka odwiedziły wolontariuszki : Teresa, Sylwia, Agata i Asia z Fundacji "Mam marzenie". Oczarowały nam Szymonka, był zachwycony wizytą nowych koleżanek :) Spotkanie z Szymkiem opisują wolontariuszki na stronie Fundacji "Mam Marzenie" do którego przeczytania zachęcam
http://www.mammarzenie.org/marzyciel/12785,17,marzyciel-sie-zastanawia
Niestety, Szymek jeszcze nie mówi, ale z każym się dogada;) Nie może wypowiedzieć swojego marzenia, ale pomimo tego został marzycielem Fundacji "Mam Marzenie"...zastanawia się.
Naszym marzeniem jest WYGRANA Z RAKIEM!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz