Pamiętamy jak trzeciego dnia w szpitalu onkologicznym musieliśmy zrozumieć, że zostało mu 2,5 miesiąca życia. Zostało mało czasu by pożegnać się z naszym dzieckiem. Pamiętamy jak lekarze omawiali proces leczenia i wątpili, że cokolwiek zdziałają. Pamiętamy jak kręcili głową... Nie daliśmy temu wiary!
Minęło 2,5 roku od diagnozy. Nie mamy siły na więcej. Rak w rodzinie wykańcza wszystkich jednocześnie ku końcu zmienia życie na lepsze. W jednych przypadkach odbiera życie i łagodzi ból. W innych daje szanse na lepsze życie. Zmienia życie nie tylko chorego ale i całe jego otoczenie. To czas ogromnej życzliwości, miłości, czerpania radości z każdej chwili, zmian na lepsze, zmian priorytetów i dostrzegania wyjątkowości swojego życia. Rak dał nam to drugie! Dał życie!...choć droga była ciężka.
Najpierw oswojenie się z diagnozą. Mozolna i długa nauka o chorobie i walka z totalnym paraliżem. Jak ułożyć obowiązki domowe? Co z pozostałą dwójką dzieci? Co z pracą? Kto zrezygnuje z pracy? Jak żyć? Jak nie płakać przy dziecku które niedługo odejdzie? ....to cząstka pytań na które nie znaliśmy odpowiedzi. ...nie radziliśmy sobie na początku.
Pomogliście nam "WY"="PRZYJACIELE SZYMONA"!!! Pojawiliście się i tym samym uwierzyliśmy, że musimy walczyć o jego życie wspólnie z Wami. Gdy minęło 2,5 miesiąca zrozumieliśmy że Szymek ma ogromną chęć życia i nie zamierza żegnać się ze światem. Brak świadomości uczyniła go zwycięzcą!
Droga do zwycięstwa to ciężka chemia COJEC, operacja wycięcia guza wielkości męskiej pięści, przeszczep szpiku, naświetlania, dziesiątki toczeń, ostra niewydolność oddechowa zwalczona przy użyciu maski intubacyjnej i najważniejszy eksperyment przeciwciałami GD2.
Obok diagnozy kolejnym obciążeniem dla nas było uzbieranie pieniędzy na eksperyment. To kolejne ciśnienie, które mocno dało nam w kość. Pragnęliśmy być przy Szymku, przy dzieciach w ciężkich chwilach szkolnych, w okresie dorastania i trudnym do zrozumienia dla nastolatka. Niestety....musieliśmy szukać pieniędzy. Nikt nie zrozumie jakie to ogromne obciążenie dla umysłu gdy życie dziecka zależy od kasy, od cholernej kasy. Trwał wyścig, który po występie w TVN zakończył się Happy End`em.
Jednakże w walce z rakiem nigdy nie jest z górki. Kolejna decyzja: kto wyjedzie do kliniki do Włoch? Kto tam zostanie na okres 7 miesięcy? Jak pogodzić to wszystko? ...myśleliśmy, że to nigdy się nie skończy!
Jednego dnia zrozumieliśmy, że to koniec leczenia. 3 maja na Rynek w Dusznikach wjeżdżamy Wozem Strażackim!!! Wzruszająca chwila!!! Zrozumieliśmy, że jesteśmy już w domu w otoczeniu znajomych, przyjaciół i rodziny. Jesteśmy w domu...
Wjazd Wozem Strażackim |
"Duszniccy Pomagacze"...choć brakuje kilka osób |
ciacho z babcią na Rynku |
poczęstunek dla przybyłych...babcia piekła :) |
rodzeństwo nie zawiodło ;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz